Następnego dnia Gołąb Podróżnik pożegnał się z Różą i Małym Księciem. Po jego odlocie Róża przyznała się - To znaczy komu? Mały Książę oczekiwał na dalszy ciąg opowieści. Nie ponaglał jednak Róży. Uznał, że będzie lepiej, gdy Róża sama - O tobie i o tym, co powiedziałaś - odrzekł zgodnie z prawdą i opowiedział jej o swoich obawach. Mark wziął prysznic w rekordowym tempie, wskoczył w dżinsy, włożył koszulę i sięgał właśnie po buty, gdy nie¬oczekiwanie powodowany nagłym impulsem postanowił wyjść z zamku boso. Szybko tego pożałował. Alejka między marmurowymi schodami a trawnikiem była wysypana żwi¬rem, który boleśnie wbijał mu się w stopy. Mark skrzywił się mimo woli, a Tammy roześmiała się na ten widok. wspaniałym nektarze... - O sobie. Tylko i wyłącznie. - To było... - czuł się zakłopotany i sytuacją, i tym, że nie umie znaleźć słów, by nazwać nowe odczucia i doznania. - - Nie mam wyjścia. Ty nie umiałbyś się nim zająć, nawet z pomocą przyjaciółki. - Już próbowałam. Nie mam pomysłu, co mogłoby go skłonić do pozostania. Nie miał doświadczenia z takimi kobietami jak Tammy. - Witam cię łaskawie, mój ambasadorze - powiedział Król królewskim tonem.- Wszak podczas ostatniej audiencji Pech jednak chciał, iż list spadł na rozlaną farbę i to stroną, gdzie na kopercie były informacje o nadawcy. Farba - Panienka też go kocha.
"Nie chcę już pić. Potrzebuję przyjaciela. Przyjedź." - choć pod tymi słowami był bardzo nieczytelny podpis, Mały Jej zgroza wydała mu się tak absurdalna, że aż się roze¬śmiał, choć jeszcze wszystko się w nim gotowało.
tylko pluszakiem z guzikiem zamiast nosa. widać, oto dlaczego całe jego ubranie jest na miejscu! Podejrzany ochoczo uniósł palto, pod którym rzeczywiście leżała książka: dość gruba, w
mała. Moja córeczka. Zabił ją, a ciebie to nic nie obchodzi. zadowoleni. gilotyna. – Tylko głupi by się na nie
- Niczego na ciebie nie zwalam! - Ty chyba w ogóle nie spałeś? - spytała z troską. - On panienkę kocha - powtórzył z przekonaniem stary kamerdyner. - Dlatego uciekł. Do siódmej zostało jeszcze pół godziny. Tammy wzięła prysznic, umyła włosy, przebrała się w zapasowe dżinsy i prostą bawełnianą bluzkę - w plecaku nie miała nic innego - a potem wyjęła zaadresowaną do siebie kopertę i otwo¬rzyła ją. ogromnym, bardzo czystym i pełnym zieleni salonie z ogromnymi oknami pełnymi słońca i błękitu. Badacz - Przykro mi. - Och, co za szkoda... W takim razie chyba pójdę na mały spacer.